Praca pilota wycieczek niewątpliwie jest pełna niezwykłych historii. Nie ma dnia, by mnie bądź moich kolegów nie napotkały różne przygody. Czasem śmieszne, czasem straszne, często nawet ciężko w nie uwierzyć. Razem z kolegami po fachu śmiejemy się, że na polskich lotniskach (bo to z głównie polskimi turystami mam do czynienia) znajduje się wielki słój z napisem "Tu zostaw swój mózg - na wakacjach nie będzie Ci potrzebny". Oczywiście, zdaję sobie sprawę, ze klienci biura dlatego kupują wczasy zorganizowane, by rezydenci i piloci im pomagali. Niestety czasem życzenia, pomysły i problemy naszych klientów sprawiają, że mamy wrażenie opieki nad przedszkolakami.
Ponieważ moi współpracownicy i ja takich historii mamy wiele, zapewne powstanie z nich cykl wpisów na moim blogu. Jednak ten post powstaje z inspiracji Klubu Polek na Obczyźnie w ramach akcji opowiadania historii śmiesznych i strasznych.
Jedna śmieszna historia.Jednym z obowiązków pilota jest odbieranie turystów z lotniska. Ponieważ operuję na ogromnym lotnisku w Izmirze (trzecie co do wielkości miasto Turcji, prawie trzy miliony mieszkańców) muszę szczególnie dbać, by żaden z klientów naszego biura się nie zgubił. Zawsze obserwuję wychodzących ludzi bardzo uważnie, dlatego zdziwił mnie jeden z turystów. Pan Turysta wyszedł ze strefy wolnocłowej bez... bagaży! Najuprzejmiej jak umiałam, zapytałam go gdzie podziały się jego walizki. "No przecież kupiłem all exclusive!" - odpowiedział (nazwa powinna być all inclusive, ale cytuję oryginał). Okazało się, że Pan Turysta myślał, że jego bagaże same pojawią się w hotelu. Wprost z samolotu. Drodzy czytelnicy! Czytajcie oferty biur podróży!
Jedna śmieszno-straszna.Kolejny dzień spędzony na lotnisku przy transferach. 10 minut wcześniej wylądował nasz samolot, ja już uzbrojona w tablicę z logiem naszej firmy czekam przy wyjściu ze strefy wolnocłowej. Jeszcze nie wypatrując nawet turystów, zanim odbiorą bagaże minie pół godziny. Nagle jednak usłyszałam truchtające obcasiki obok mnie i głos kobiety: "Ja Panią widzę, tylko pójdę zapalić i wracam!". Mignęła mi tylko fajeczka w jej ręce i wieeelka fryzura "na tapira". W tej też chwili dotarło do mnie, że Pani ta nie ma ani bagaży ani nie okazała paszportu na wyjściu! Biegnę więc za nią krzycząc: "Prozę nie opuszczać lotniska! Właśnie nielegalnie przekroczyła Pani granicę!". - Ojej! Nie wiedziałam! Co ja mam teraz zrobić? - Ma Pani przy sobie paszport? - Nie. - Czyli podróżuje Pani z kimś? - Tak. Z synem. - To proszę zadzwonić do niego, żeby odebrał Państwa bagaże i z Pani paszportem podszedł do stanowisk odprawy. - Ale mój syn ma 8 lat! Drodzy czytelnicy! Nie palcie papierosów!
I jedna straszna.Tak właściwie to nie przydarzyła się mnie. Opowiedział mi ją jeden z moich kierowców - Yaşar. Niezwykle barwna postać! Pewnie jeszcze powróci nie raz w moich opowiadaniach, bo o jego czynach krążą legendy. Prawdziwy świr, szalony kierowca i przezabawny facet. Razu pewnego Yaşar odwoził angielskich turystów po wycieczce, został mu ostatni hotel, gdzie miał odwieźć dwie rodziny z dziećmi. Po odstawieniu na miejsce ostatnich klientów Yaşar zapalił papierosa w pustym autobusie, włączył radio i zadowolony ruszył w drogę powrotną do domu. Jakie było jego zdziwienie, gdy nagle na jego ramieniu zaciążyła czyjaś ręka. Dokładnej narracji tych wydarzeń z jego punktu widzenia nie napiszę, gdyż oprócz malowniczego opisu swojego zawału, kierowca użył wielu wyrazów niecenzuralnych. Wystarczy powiedzieć, że w napadzie paniki Yaşar prawie wpadł autobusem do przydrożnego rowu. Cóż się stało? Jedno z małżeństw zapomniało zabrać swojego dziecka! Dziewczynka zasnęła w drodze powrotnej i obudziła się dopiero po wyjściu rodziców. Drodzy czytelnicy! Pilnujcie swoich pociech!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz