A chodź jedź do Turcji!

Tymi słowami koleżanka zaproponowała mi pracę w tym pięknym i egzotycznym kraju. Egzotycznym pod wieloma względami. Znajdziecie tu opowieść o tym, jak żyje się i pracuje w Turcji a także mnóstwo porad dla turystów, którzy zastanawiają się co ich tam może czekać.

poniedziałek, 21 marca 2016

Czy w Turcji jest bezpiecznie?


Czy w Turcji jest bezpiecznie? Co z moimi wakacjami? Rezygnować z wakacji w Turcji?

Pytania które powracają do mnie niczym bumerang. Mimo, że inne blogi i fora o tureckiej tematyce rozpisują się na ten temat już od jakiegoś czasu, kilka osób chce poznać też moje zdanie w tej kwestii. Ponieważ temat ten jest bardzo rozległy, zahacza o politykę wewnętrzną, sytuację krajów ościennych i wiele innych czynników, dlatego postanowiłam najważniejsze zagadnienia opisać w punktach.


1. Część zamachów bombowych w Ankarze, zostało zorganizowanych przez PKK. PKK to inaczej Partia Pracujących Kurdystanu. Ruch separatystyczny mniejszości narodowej (nazywany także organizacją terrorystyczną), jaką są Kurdowie, pragnący utworzenia swojego kraju na wschodnich terenach Turcji. PKK nie atakuje miejsc turystycznych, gdyż Kurdom zależy na pomocy i wstawiennictwie Zachodu. Zbyt wiele mają do stracenia, by wymierzać swe ataki w stronę zagranicznych gości. Ostatnie zamachy zorganizowane przez bojowników PKK mają związek ze świętem Nevruz - czyli tradycyjnie obchodzonym przez nich nowym rokiem. Przypuszczalnie wraz z jego końcem ustaną także nasilone akcje PKK.


2. ISIS, czyli Państwo Islamskie. Grupa oszołomów, która pod pretekstem nadinterpretacji religii Islamu bawi się w terroryzm. Dla odmiany oni są realnym zagrożeniem. Niestety, po wydarzeniach z Paryża widać wyraźnie, że są zagrożeniem nie tylko w Turcji, ale i w całej Europie. Nigdzie nie można się w tej chwili czuć bezpiecznym w stu procentach. Dotyczy to całej Europy - od stolic państw po nadmorskie kurorty. Jak wiemy, ISIS groziło już atakami Hiszpanii, Grecji, Włochom - krajom do których także bardzo często udajemy się na wypoczynek.


3. Tureckie Służby Bezpieczeństwa i Armia (tur. Türk Silahlı Kuvvetleri). Turcja ma drugą co do wielkości armię w strukturach NATO oraz ósmą co do siły militarnej na świecie. Liczbę żołnierzy szacuje się na blisko 630 tysięcy. Pozwala to na na prawdę dobrą kontrolę bezpieczeństwa w Turcji. Trzeba do tego dodać Policję (Polisi) i Żandarmerię (Jandarma), służby te dobrze widać w miejscowościach turystycznych. Pilnują one porządku a często też przeprowadzają kontrolę autobusów turystycznych (w zeszłym roku miałam trzy takie kontrole).


4. Wielkość powierzchni kraju. Turcja ma powierzchnię 783 562 km² czyli jest prawie trzy razy większa niż Polska. To, co się dzieje na wschodzie kraju nie ma bezpośredniego wpływu na sytuację na zachodzie, gdzie znajdują się wypoczynkowe kurorty.
Tak samo wydarzenia w Ankarze są oddalone od najbliższych kurortów o prawie 600 kilometrów. To prawie taka sama odległość jak między Gdańskiem a Krakowem! Turcja jest powierzchniowo ogromnym krajem! Można nawet pójść dalej – Stambuł to jedno z największych miast świata ze swoimi czternastoma milionami mieszkańców (nieoficjalnie mówi się o prawie 16 milionach). Dla przypomnienia – populacja całych państw takich jak Szwajcaria (8 milionów) czy Czechy (10 milionów) jest mniejsza od mieszkańców jednego miasta! Tak więc jeśli w Stambule dochodzi do niebezpiecznych wydarzeń, to głównie dlatego, że bardzo trudno jest w tak gęsto zamieszkanych miejscach utrzymać porządek i ład społeczny. Nie oznacza to jednak, że mniejsze miejscowości turystyczne posiadają taki sam stopień zagrożenia i infiltracji przez terrorystów jak Stambuł.


5. Minusy wyjazdu do Turcji wszyscy już znają. Ale są też plusy:


-ceny - promocyjne ceny wyjazdów to świetna okazja, żeby oszczędzić! I to zarówno na samym pobycie jak i na wycieczkach oraz codziennych zakupach. Mniej turystów to większa walka o klienta, także ta cenowa.
-mniej turystów to również mniejszy tłok w miejscach wartych zobaczenia. Jak już pisałam, nic tak nie wkurza jak parasol Azjaty na wysokości oczu, gdy próbuje się podziwiać uroki Pamukkale lub piękno starożytnego Efezu.
-mniej ludzi na plażach i w hotelach. Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że brak walki o basenowe leżaki to duuży plus.

4. Nie dajmy się zwariować! Zagrożenie jest realne, ale przy zachowaniu pewnych środków bezpieczeństwa można się w Turcji cieszyć cudownymi wakacjami. Ja nie daję się zastraszyć. Wczoraj potwierdziłam swój przyjazd do Turcji na cały sezon i rozpoczęłam proces wizowania.


Nie widzę wielkiej różnicy w stopniu zagrożenia atakami terrorystycznymi, obojętnie czy jestem w turystycznym miejscu w Turcji, czy korzystam z metra w Berlinie.


Oczywiście, można zostać też w Polsce, racząc się atrakcjami Bałtyku, które też do końca bezpieczne nie są. Wielkie bitwy parawaningowe i hipotermia są stałym zagrożeniem ;).



DISCLAIMER: Opis sytuacji w Turcji i szacunek realnego zagrożenia to tylko mój subiektywy punkt widzenia.

środa, 9 marca 2016

Eğreti, czyli Turecka metoda konserwacyjna.


Nie ma nic bardziej niesamowitego w swym artyzmie, niż turecka prowizorka. W języku tureckim - eğreti.
Prowizorce może podlegać wszystko. Od prostej naprawy mebla do skomplikowanych spraw biznesowych.


Mieszkając w Turcji na przykład nigdy nie zostawiałam laptopa podłączonego do sieci. Awarie prądu (i to nie tylko w czasie burzy) zdarzają się bardzo często i o spalenie jakiegokolwiek sprzętu jest bardzo łatwo.
Mąż mojej koleżanki (Turek) doprowadza ją do szału swoim zwyczajem odłączania od sieci czajnika elektrycznego, suszarki i innych wszelkich urządzeń zasilanych magią z gniazdka. Oczywiście, jego nawyk ma swoje uzasadnienie w obawie przed zniszczeniem lub pożarem spowodowanym spięciem.
Sama sieć energetyczna też potrafi wyglądać jak utkana przez pijanego pająka. Przewody energetyczne wiją się ponad ulicami niczym węże w pijanej orgii.

Ostatnio czytałam artykuł z dziennika Hurriet w którym napisano, że prawie jedna trzecia tureckich wind nie powinna być użytkowana ze względu na kiepski stan techniczny.
Sama się o tym przekonałam, gdy wraz z koleżankami po fachu postanowiłyśmy wybrać się na drinka do pewnego klubu znajdującego się na dachu budynku w centrum Kuşadası. Na obcasach nikomu nie uśmiecha się wchodzić na piąte piętro po schodach, więc skorzystałyśmy z windy. Winda ruszyła i... zatrzymała się w połowie pierwszego piętra! Siłą udało nam się otworzyć drzwi i wydostać z tej metalowej pułapki. Od tej pory, gdy tylko mogę to korzystam ze schodów. I zdrowiej - i bezpieczniej. Jedyna winda z której korzystam regularnie w Turcji to słynny Asansör w Imirze.


Wszystkie te prowizorki to jednak nic w stosunku do tego, co tureccy drogowcy zrobili na ulicy przy której mieszkałam. Jak większość osiedlowych ulic ta także przypominała swoim stopniem zużycia kratery na księżycu. Kostka brukowa swoje lata świetności miała już dawno za sobą, a dziury powstałe w wyniku jej wykruszenia zasługiwały tylko na jedno miano - epickie. Trzeba było się nieźle namęczyć wspinając się tą dość stromą ulicą, by nie zwichnąć sobie kostki. Dojście w obcasach do mojego lożmana można było porównać do wspinaczki na Rysy.
Pamiętam taki czerwony samochód, co sobie zaparkował na środku tej drogi. Ponieważ byłam w Turcji i niejedno w temacie parkowania już widziałam, to tylko lekko się zdziwiłam, czemu ktoś tego starego rzęcha zostawił na środku drogi, skoro na poboczu jest sporo miejsca. Dopiero mijając auto znalazłam powód - cala przednia oś samochodu była wyrwana.
Jednak pewnego dnia pojawiło się światełko w tunelu - zmaterializowała się ekipa budowlana, zaparkowała ciężkie maszyny, wysypała piasek i zaczęła zdzierać starą kostkę. Tydzień później ekipa się zwinęła i naszym oczom ukazało się takie dzieło:



Egreti.
Kurtyna.

wtorek, 1 marca 2016

Jedna śmieszna historia, jedna śmieszno-straszna i jedna straszna, czyli z życia pilota wycieczek.


Praca pilota wycieczek niewątpliwie jest pełna niezwykłych historii. Nie ma dnia, by mnie bądź moich kolegów nie napotkały różne przygody. Czasem śmieszne, czasem straszne, często nawet ciężko w nie uwierzyć. Razem z kolegami po fachu śmiejemy się, że na polskich lotniskach (bo to z głównie polskimi turystami mam do czynienia) znajduje się wielki słój z napisem "Tu zostaw swój mózg - na wakacjach nie będzie Ci potrzebny". Oczywiście, zdaję sobie sprawę, ze klienci biura dlatego kupują wczasy zorganizowane, by rezydenci i piloci im pomagali. Niestety czasem życzenia, pomysły i problemy naszych klientów sprawiają, że mamy wrażenie opieki nad przedszkolakami.


Ponieważ moi współpracownicy i ja takich historii mamy wiele, zapewne powstanie z nich cykl wpisów na moim blogu. Jednak ten post powstaje z inspiracji Klubu Polek na Obczyźnie w ramach akcji opowiadania historii śmiesznych i strasznych.



Jedna śmieszna historia.

Jednym z obowiązków pilota jest odbieranie turystów z lotniska. Ponieważ operuję na ogromnym lotnisku w Izmirze (trzecie co do wielkości miasto Turcji, prawie trzy miliony mieszkańców) muszę szczególnie dbać, by żaden z klientów naszego biura się nie zgubił. Zawsze obserwuję wychodzących ludzi bardzo uważnie, dlatego zdziwił mnie jeden z turystów. Pan Turysta wyszedł ze strefy wolnocłowej bez... bagaży!
Najuprzejmiej jak umiałam, zapytałam go gdzie podziały się jego walizki.
"No przecież kupiłem all exclusive!" - odpowiedział (nazwa powinna być all inclusive, ale cytuję oryginał).
Okazało się, że Pan Turysta myślał, że jego bagaże same pojawią się w hotelu. Wprost z samolotu.
Drodzy czytelnicy! Czytajcie oferty biur podróży!



Jedna śmieszno-straszna.

Kolejny dzień spędzony na lotnisku przy transferach. 10 minut wcześniej wylądował nasz samolot, ja już uzbrojona w tablicę z logiem naszej firmy czekam przy wyjściu ze strefy wolnocłowej. Jeszcze nie wypatrując nawet turystów, zanim odbiorą bagaże minie pół godziny. Nagle jednak usłyszałam truchtające obcasiki obok mnie i głos kobiety: "Ja Panią widzę, tylko pójdę zapalić i wracam!". Mignęła mi tylko fajeczka w jej ręce i wieeelka fryzura "na tapira". W tej też chwili dotarło do mnie, że Pani ta nie ma ani bagaży ani nie okazała paszportu na wyjściu!
Biegnę więc za nią krzycząc: "Prozę nie opuszczać lotniska! Właśnie nielegalnie przekroczyła Pani granicę!".
- Ojej! Nie wiedziałam! Co ja mam teraz zrobić?
- Ma Pani przy sobie paszport?
- Nie.
- Czyli podróżuje Pani z kimś?
- Tak. Z synem.
- To proszę zadzwonić do niego, żeby odebrał Państwa bagaże i z Pani paszportem podszedł do stanowisk odprawy.
- Ale mój syn ma 8 lat!
Drodzy czytelnicy! Nie palcie papierosów!



I jedna straszna.

Tak właściwie to nie przydarzyła się mnie. Opowiedział mi ją jeden z moich kierowców - Yaşar. Niezwykle barwna postać! Pewnie jeszcze powróci nie raz w moich opowiadaniach, bo o jego czynach krążą legendy. Prawdziwy świr, szalony kierowca i przezabawny facet.
Razu pewnego Yaşar odwoził angielskich turystów po wycieczce, został mu ostatni hotel, gdzie miał odwieźć dwie rodziny z dziećmi. Po odstawieniu na miejsce ostatnich klientów Yaşar zapalił papierosa w pustym autobusie, włączył radio i zadowolony ruszył w drogę powrotną do domu.
Jakie było jego zdziwienie, gdy nagle na jego ramieniu zaciążyła czyjaś ręka.
Dokładnej narracji tych wydarzeń z jego punktu widzenia nie napiszę, gdyż oprócz malowniczego opisu swojego zawału, kierowca użył wielu wyrazów niecenzuralnych. Wystarczy powiedzieć, że w napadzie paniki Yaşar prawie wpadł autobusem do przydrożnego rowu.
Cóż się stało? Jedno z małżeństw zapomniało zabrać swojego dziecka! Dziewczynka zasnęła w drodze powrotnej i obudziła się dopiero po wyjściu rodziców.
Drodzy czytelnicy! Pilnujcie swoich pociech!